W listopadzie roku 2020 bardziej niż cokolwiek innego liczyło się ponad 600 tysięcy ludzi chorych na koronawirusa i ponad 2 tysiące zmarłych. Wymienione cyfry odbijały się na ludziach w rozmaity sposób: były wspomnieniem chorych i tragicznie zmarłych bliskich osób, przykrym przypomnieniem własnych zmagań z wywołanymi przez chorobę dolegliwościami, nieustannym poświadczaniem codzienności „wywróconej na drugą stronę”.
Zdania na temat epidemii są podzielone i opowieści o pandemii będzie tyle, ilu jest ludzi na świecie. A nawet więcej, bo przecież można ją oceniać i w dwójnasób, jako doświadczenie słodko-gorzkie, niedające się ująć w kategorycznych, bezapelacyjnych ocenach. Bez względu na nasz stosunek do niej, wiarę w jej istnienie, intensywność oddziaływania – zmieniła naszą emocjonalność i sposób postrzegania świata, stając się dominantą naszego życia: przeorganizowała jego strukturę, przemodelowując postawy i przenosząc punkt ciężkości wyznawanych wartości w nowe miejsca. Pandemia zredefiniowała świat i postawiła nas przed zadaniem jego ponownego skolonizowania.
O pandemii mówi się, że z jednej strony była czasem tragicznym, z drugiej zaś widzi się w niej nowe możliwości, nowe rozdanie. Dla artystów była okazją do przełożenia związanych z nią refleksji na język sztuki. Wśród nich znalazły się przede wszystkim nostalgia za „dawnym”, utraconym życiem oraz tęsknota za bezpośrednimi relacjami międzyludzkimi. Sztuka z jednej strony była miejscem symbolicznej walki z wirusem, ale także przestrzenią negacji jego istnienia. Twórczość tego okresu to także lustro kondycji psychicznej człowieka: artyści rejestrowali pozostawione przez pandemię stygmaty, które wyrażały się w poczuciu zagubienia, rezygnacji, niepokoju, niepewności…
Zawarte w dziełach wypowiedzi stały się dokumentem uniwersalnym, pozwalającym dostrzec pandemię w szerokim spektrum. Prezentowana na wystawie kolekcja to kuratorski wybór prac artystów, którzy zostali depozytariuszami tego bezprecedensowego okresu. Zbiór prezentowany na ekspozycji Sztuka w coronie jest próbą uporządkowania przemyśleń związanych z pandemią: grupuje istotne w tym czasie kwestie i zachęca zwiedzających do konfrontacji z własnymi wspomnieniami.
Magdalena Łuków vel Broniszewska
Pandemia wszystkich nas zaskoczyła, wdarła się niespodziewanie niczym złodziej w nasze życie i pozbawiła złudzeń o panowaniu nad rzeczywistością, pokazała, jak kruche jest wszystko to, na czym z pewnością zdobywcy świata, a czasem demiurga, budowaliśmy własną egzystencję. Zaskoczenie było wręcz ekstremalne, byliśmy totalnie zdezorientowani, przerażeni, i w gruzy poszło przekonanie o potędze cybercywilizacji. Paradoksem jest, że winny takiego stanu rzeczy był (i jest) niewielki patogen – coronavirus. Wypowiedziane w rozmowie zdanie: „Mam wrażenie, że każde pokolenie musi mieć swoja traumę…” dało impuls do rozważań, „czy?”, a w zasadzie” jak?” twórcy, ludzie często obciążeni wrażliwością na wszystko, co dzieje się dookoła, zareagowali na pandemiczną hekatombę? Czy izolacja, strach o zdrowie swoje, najbliższych i dalszych znajomych, smutek, a czasem żałoba po czyimś odejściu, wpłynęły na tematykę prac powstałych w okresie pandemii? Jak artyści zareagowali na nagłe zagrożenie bytu oraz całkowitą zmianę funkcjonowania w życiu społecznym, na wymuszoną anonimowość, atomizację oraz ograniczenie swobód wynikające z izolacji? Jakie znamię na wrażliwości twórczej pozostawiły płynące z mediów, często eskalowane przez fake newsy informacje o liczbie ofiar niewidocznego zagrożenia, o karetkach stojących przed przepełnionymi szpitalami, o ludziach umierających w samotności? Jaka była reakcja na sceny niczym z katastroficznego filmu, a przecież rozgrywające się tuż obok nas?
Twórcy nas nie zawiedli i próbą odpowiedzi jest ekspozycja ukazująca zarówno obrazy, rzeźby i fotografie, jak i znalezione w przestrzeni publicznej graffiti. Jedne, tworzone ad hoc, były natychmiastową reakcją na zaistniałą sytuację, inne powstały w wyniku głębokich przemyśleń, są refleksyjne, wprawiające w zadumę. Są również prace będące ucieczką od rzeczywistości, dające możliwość chwilowego zapomnienia o tym, co dzieje się poza twierdzą własnego mieszkania. Znaczną część stanowią także obiekty pokazujące próbę oswojenia traumy, a od dawna wiadomo, że w tragicznych okolicznościach nic człowiekowi nie pomaga bardziej niż humor.
Corona jeszcze nas nie opuściła, człowiek ma jednak doskonały mechanizm przystosowawczy, zatem nauczyliśmy się z nią żyć. Sztuka w coronie pozwala obserwować, jak „nasz” świat zmienił się i zmieniał w ciągu ostatnich dwóch lat. Okazuje się jednak, że rzeczywistość jest dynamiczna i niektórym pokoleniom jedna trauma nie wystarcza…
Sonia Wilk
- kuratorki: Magdalena Łuków vel Broniszewska, Sonia Wilk
- 18.11.2022 – 15.05.2023
- Muzeum Śląskie w Katowicach, ul. T. Dobrowolskiego 1